104-latek i złote pary
264Kazimierz Rolak – 104 lata, najstarszy mieszkaniec gminy Michałowice
Rozmawiamy w obecności jego córki Henryki Biłozór. O dziadku opowiedziała też jego wnuczka Halina Rukat.
– Ja urodzony w Zbarażu za Austrii – mówi pan Kazimierz.
Dokładnie 10 stycznia 1909 r. Żartujemy przez chwilę z jego córką o postaci literackiej Longinusie Podbipięcie ze wsi Myszykiszki. W Zbarażu Podbipięta jednym zamachem miecza ściął trzy głowy i w Zbarażu zginął.
Kazimierz Rolak mieszkał we wsi Walachówka.
– Nasza wioska była Polska – mówi. – Za Austrii w Galicji w urzędach mówili po polsku.
Miał ośmioro rodzeństwa, a ma córkę, pięcioro wnuków i dziesięcioro prawnuków. Jego żona zmarła 26 lat temu.
– Pamiętam wszystkie wojny – opowiada. – (W czasie II wojny światowej) z naszej wsi nie wywozili na Sybir… – zastanawia się chwilę. – …wywieźli kilka osób.
Od 1943 r. był sanitariuszem w 1. Polskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, następnie 1. Armią WP. Z wojskiem doszedł do Berlina. – A następnie 180 km za Berlin – dodał Kazimierz Rolak.
Po wojnie wrócił po żonę oraz dziecko i rodzina ostatnim repatrianckim transportem wyjechała na ziemie odzyskane. Zajęli 5-hektarowe gospodarstwo we wsi Dłużki w Zielonogórskiem. Pan Kazimierz pracował też jako robotnik drogowy.
Córka pana Kazimierza Henryka Biłozór oraz jej mąż mieli gospodarstwo niedaleko Gubina. Sprzedali je i w 1964 roku przeprowadzili się do Komorowa. Trzy lata później swoje gospodarstwo sprzedał pan Kazimierz i też pobudował się w Komorowie. Teraz mieszka z nim wnuczka Halina Rukat i troje prawnuków.
Jak opowiada wnuczka: – Jeszcze w wieku dziewięćdziesięciu paru lat dziadek przycinał sąsiadom żywopłoty. Robił to perfekcyjnie. Kiedy podrośli moi synowie (uczęszczali do gimnazjum), a dziadek nie miał już tyle sił co dawniej, pomagali pradziadkowi. Ten wciąż złościł się (śmieje się): „są młodzi, mają zdrowe oczy, a przycinają krzywo”.
– Na rowerze dziadek jeździł jeszcze w wieku 100 lat, ale przestał, kiedy przewrócił się. Przez lupę czyta gazety oraz książki historyczne, najchętniej o II wojnie. Lubi słuchać radia. Do telewizji zraził się. Urządzeniem, którego najczęściej używa, jest mikrofalówka. Podgrzewa na niej przygotowane przeze mnie posiłki.
– Przepis na długowieczność? – zastanawia się córka pana Kazimierza. – Ciężko pracował. Być może tajemnica tkwi w jedzeniu. Kiedyś jedzenie było zdrowe, to organizm uodpornił się.
„ZŁOTE” PARY
Halina i Wojciech Grobelni
– Pochodzę z Raciąża – wspomina jubilatka. – Do Warszawy przyjechałam do pracy, w 1961 roku.
– Jak poznałam męża? Koleżanka umówiła się na spotkanie z kolegą, ale nie chciała iść sama. Poszłam więc z nią. Jednak zamiast wspomnianego kolegi, w zastępstwie przyszedł mój przyszły mąż.
– Zamieszkaliśmy z moimi rodzicami w Nowej Wsi – kontynuuje pan Wojciech. – Urodziła się nam córka. Zaczęliśmy budować dom – mieszkamy w nim do dziś.
– Czas upływał. Córka wyszła za mąż. Urodził się nam wnuk, a następnie wnuczka.
– Przez te wszystkie lata nasza miejscowość bardzo się zmieniła. Są piękne drogi, a obok nas powstało nowoczesne osiedle.
– Jaką dać radę młodym, którzy zamierzają się pobrać? – zastanawiają się jubilaci.
– 50 lat to bardzo długo. W małżeństwie dzieją się różne rzeczy, ale najważniejsze to darzyć się wzajemnym szacunkiem, zaufaniem i okazywać sobie wsparcie w trudach codzienności. Takie właśnie rady i życzenia przekazaliśmy naszemu wnukowi, który 50 lat po dziadkach wstąpił w związek małżeński.
Irena i Stefan Kępkowie
– Poznaliśmy się w szpitalu. Stefan zaopiekował się mną. Było jeszcze kilka trudnych sytuacji w moim życiu, kiedy mogłam na niego liczyć – opowiada pani Irena.
– Nigdy nie gniewaliśmy się, nawet pięciu minut – dodaje pan Stefan. – Przepis na dobre małżeństwo: tolerancja i miłość. Rada dla młodych: przede wszystkim cierpliwość. Każdy ma swój charakter. Trzeba zrozumieć drugiego człowieka.
– Mąż przez całe życie mnie wspiera. Jest prawdziwym przyjacielem.
– Mamy córkę, syna i fantastyczną synową, dorosłego wnuka u syna; wnuk studiuje i pracuje,
– Na terenie gminy Michałowice zamieszkaliśmy w 1963 r. Następnie przeprowadziliśmy się do Pruszkowa. W Komorowie mieszkamy 27 lat. Żyje się nam tutaj bardzo dobrze.
– Na stulecie komorowa napisałam wiersz: „Kiedy odejdę na zawsze, / chcę zostać w tej ziemi, w tym miejscu, / gdzie łatwiej pisze się wiersze, / w Komorowie, w samym jego sercu”.
Wanda i Leon Knobelsdorfowie
Wanda Knobelsdorf z powodu choroby nie mogła wziąć udziału w uroczystościach Gminnego Dnia Seniora. Panu Leonowi towarzyszyła ich córka.
- Są zachwyceni. Wójt stanął na wysokości zadania. Wspaniała uroczystość – powiedziała w rozmowie telefonicznej pani Wanda.
Pani Wandzie Knobelsdorf życzymy jak najszybszego powrotu do zdrowia.
Anna i Zenon Kowalczykowie
– Życie w małżeństwie to nie tylko szczęśliwe chwile, ale także poświęcenia i kompromisy – opowiadają państwo Kowalczykowie. – Wspólne życie przez wiele lat wymaga cierpliwości i wyrozumiałości. Z biegiem lat kochamy inaczej niż w latach młodzieńczych. Na pewno trzeba mieć w sobie dużo tolerancji i być wytrwałym oraz umieć przebaczać – stać przy boku tego, którego się wybrało. Trzeba chcieć być w tym związku.
– Z czasem miłość małżeńska przestaje być ukierunkowana na partnera, tylko realizuje się przez wspólne wychowanie dzieci, a później wnuków.
– Najważniejsze, żeby się wzajemnie szanować – podsumowują swoją wypowiedź państwo Kowalczykowie.
– Mamy córkę oraz syna. Córka na stałe mieszka w Belgii, jej dzieci są dorosłe. Natomiast syn z rodziną mieszka u nas, jego syn ma 12 lat.
– W Nowej Wsi mieszkamy od 1997 r. Z gminy jesteśmy zadowoleni.
Wiesława i Karol Wildowie
Jak powiedzieli: – W małżeństwie najważniejsze są: miłość, dobroć i szczerość.
Pani Wiesława pracowała w Zarządzie Głównym PTTK a następnie na kierowniczym stanowisku w jednej z redakcji Wydawnictwa Współczesnego.
W 1989 roku otrzymała Srebrną Odznakę Honorową „Za Zasługi dla Warszawy”.
Pan Karol rozpoczął staż na Politechnice Warszawskiej na Wydziale Aerodynamiki. Po zakończeniu stażu podjął pracę w dziale Głównego Technologa w Zakładach Mechanicznych „Ursus”, następnie jako kierownik działu Biura Handlu Zagranicznego w Zjednoczeniu Przemysłu Ciągnikowego Ursus.
Po zakończeniu pracy zawodowej i przejściu na emeryturę w 2005 r. zajmował się tłumaczeniem literatury technicznej z języka angielskiego.
Państwo Wiesława i Karol stanowią przykładne małżeństwo żyjące w harmonii i zgodzie. W młodości uprawiali turystykę kajakową, obecnie lubią taniec, jazdę na rowerach i spacery, zajmują się także swoim ogrodem i kwiatami. Uwielbiają róże i zwisające begonie.
Mają syna i dwoje wnucząt; osiągających bardzo dobre wyniki w nauce – z czego dziadkowie są dumni.
Do Komorowa przeprowadzili się z Warszawy w 1989 r. – W gminie mieszka nam się dobrze – mówią. – Jest tu dużo zieleni, cisza i spokój. To właściwe miejsce do spędzenia swego życia.