"Zaszczyt to dla mnie być córką Powstańca Warszawskiego"
89- Jak to jest być córką Powstańca Warszawskiego?
- Jest to ważne, dla mnie to było bardzo ważne, bo ja się mogłam w każdej chwili pochwalić tym, że jestem córką powstańca. Dumna jestem z tego i jest to dla mnie naprawdę zaszczyt.
- Skąd pochodził Pani tata, jak wyglądało jego dzieciństwo i młodość, szkoła i zainteresowania?
- Ojciec mój urodził się w miejscowości Ruda-Huta, to jest mniej więcej koło Chełmu, te okolice. Chodził do szkół technicznych, czyli tak zwany technik, następnie był w technikum mechanicznym. Jak dotarł do Warszawy, zrobił kurs szybowcowy, podczas którego latał na szybowcach, stąd pseudonim „Pilot” w powstaniu. Jego partnerką szybowcową była córka Piłsudskiego [Jadwiga – J.G., A.K.], bardzo był z tego dumny, chwalił się na około. Także to też dużo dla mnie znaczy. Na początku zajmował się harcerstwem, zawsze mnie bardzo stresował, jak tam należałam, ale wiele rzeczy odnośnie tego się od niego dowiedziałam.
- Czy Pani tata miał rodzeństwo?
- Miał trzech braci i siostrę. Ojciec był drugi z kolei. Później był jeszcze jeden brat i siostra na końcu, także miał troje rodzeństwa. Najmłodszy z braci wylądował w Oświęcimiu [w 1941 r. – J.G., A.K.]. Miał na imię Henryk i tam poznał swoją żonę; uratowali się z obozu.
- Gdzie pracował Pan Fryderyk Fryszer w czasie drugiej wojny światowej?
- Pomagał swojemu wujowi w warsztacie samochodowym, bo wujek miał taksówki w Warszawie. Przy Żelaznej miał warsztat i mój ojciec jako młody chłopak mu tam pomagał. Następnie, będąc w Warszawie, dosyć długo pracował na kolei, na Dworcu Zachodnim, a do powstania wciągnął go kolega, który z resztą był później jego dowódcą.
- Czy został schwytany w jakiejś łapance? A jeżeli tak, czy udało mu się uciec i w jaki sposób?
- W trakcie wojny został rzeczywiście złapany, ale dzięki niemiecko brzmiącemu nazwisku udało mu się wyplątać; powiedział, że pisze się nie przez SZ, tylko przez SCH i to go uratowało od jakiegokolwiek nieporozumienia.
- W jaki sposób rozpoczął działalność konspiracyjną?
- Zaczęło się od harcerstwa, potem kolega wciągnął go w konspirację i tam już pozostał do końca powstania.
- Gdzie walczył w trakcie powstania?
- Wola, Śródmieście. Zaczęło się właśnie na Dworcu Zachodnim, dalej Wola [ul. Okopowa – J.G., A.K.], potem przedostał się kanałami na Śródmieście, bo jak powstanie wybuchło, ojciec był poza swoją grupą i musiał się do niej dostać kanałami.
- Czy w czasie walk został ranny?
- Tak; wybuchła tzw. „krowa” [„Rycząca krowa” to niemiecka wyrzutnia rakietowa – J.G, A.K.]. Został ranny w udo i gdzieś w okolice twarzy. Dostał odłamkiem i przez to kilka godzin nie widział, ale później odzyskał wzrok, udało mu się jakoś uchronić od następnych powikłań.
- Jakie były losy Pani taty po zakończeniu powstania?
- Jego losy były ciężkie, wylądował w Murnau, był to obóz dla oficerów. Po wyzwoleniu obozu miał możliwość wyjechać gdzieś za granicę, ale w międzyczasie urodził mu się syn, więc wiadomo było, że powróci do Polski, a nie gdzieś indziej. Dziecko urodziło się w roku 1945, także ojciec wrócił do Polski, a po powrocie miał perypetie. Komuniści ścigali go na każdym kroku. Nie mógł znaleźć pracy, więc pracował pokątnie gdzie się dało, bo trzeba było utrzymać rodzinę.
- Czy za swoje działania w czasie wojny i powstania został odznaczony?
- Tak i było to bardzo poważne odznaczenie; nie wiem, jaka to była akcja, ale była bardzo duża i dostał Order Virtuti Militari V klasy oraz awans na porucznika.
- Czy chętnie wspominał czasy wojny i powstania, czy te wspomnienia stanowiły element Pani wychowania?
- Wspominał bardzo często, a ja z moim bratem wyciągaliśmy z niego jak najwięcej się dało, żeby potem móc przekazać to naszym dzieciom. Mój brat niestety nie dożył tego momentu, gdzie mógłby ze mną uczestniczyć w tym wywiadzie. Zawsze słuchaliśmy tego z przyjemnością i dużym zainteresowaniem.
- W jakich okolicznościach Pani tata zamieszkał w Michałowicach?
- Zamieszkał tu ok. 1950 r., kiedy moja babcia, która mieszkała tu od przedwojnia, zginęła tragicznie przez to, że wypadła z kolejki WKD w Grodzisku Mazowieckim. Dziadek został sam, a mama nie chciała go zostawiać, więc przeprowadziliśmy się razem z rodzicami i bratem do Michałowic.
- Dlaczego, Pani zdaniem, młodzi ludzie powinni pamiętać o Powstaniu Warszawskim?
- Moim zdaniem to bardzo ważne, abyście o tym pamiętali, ponieważ w Was nadzieja, żeby świadomość Powstania oraz walka nie poszła na marne, żebyście Wy, młodzi, mogli kontynuować i przekazywać te historie. Moi synowie znają na pamięć wszystko, co potrzeba. Dlatego Wy musicie przejmować pałeczkę, jako młodzi, żeby to nie zaginęło. Łatwo jest to wszystko zapomnieć, ale żeby to wszystko trwało, to tylko w Was nadzieja.
Wywiad przeprowadziły: Julia Grzeniewska i Antonina Kaczmarek - uczennice kl. 8 Szkoły Podstawowej im. Marii Dąbrowskiej w Komorowie.
Link do biogramu Fryderyka Fryszera na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego: link
Zdjęcia – zbiory rodzinne, Daniel Wolborski