KAJAKIEM PRZEZ ATLANTYK – szczególne spotkanie
206Aleksander Doba wypłynął z Lizbony 5 października 2013 roku, a 19 kwietnia 2014 r. dopłynął do Port Canaveral na Florydzie, tuż przy Centrum Lotów Kosmicznych. W linii prostej odległość ta wynosi ponad 8 tys. km. Kajakarz jednak przepłynął ponad 12 tys. km – znoszony przez prądy i sztormy.
Przepłynął obok Port Canaveral i wewnętrznymi drogami wodnymi dotarł do New Smyrna Beach, gdzie przywitały go wiwatujące tłumy.
* * *
Mieszkańcy gminy Michałowice mieli możliwość spotkania się z kajakarzem dzięki Stowarzyszeniu Instruktorów i Trenerów Kajakarstwa. Tomek Malinowski, mieszkaniec Michałowic Wsi, który jest członkiem stowarzyszenia, zaraził swoim pomysłem innych i zainicjował wizytę Aleksandra Doby w naszej gminie. Zorganizowała ją sołtys Michałowic Wsi, Adriana Król-Popiel wraz z dyrektorem Zespołu Szkół w Michałowicach, Andrzejem Olęckim. Tuż po powrocie z wyprawy (w Polsce wylądował dzień wcześniej, w czwartek) było to jedno z nielicznych spotkań śmiałka - obok ogólnopolskiej konferencji prasowej, wizycie w TVP i TVN czy wywiadzie dla Der Spiegel i National Geographic.
Aleksandra Dobę przywitał wójt gminy Michałowice Krzysztof Grabka, wręczając kajakarzowi upominek: statuetkę kajakarza wraz ze słowami od mieszkańców gminy - Pogromcy Atlantyku z wielkim uznaniem za dokonanie niezwykłego wyczynu.
Dzieci chętnie wysłuchały opowieści o podróży, Zadawały mądre pytania, np.:
– Czy nie czuł się pan samotny?
– Byłem sam, ale nie samotny – opowiadał kajakarz. Miałem telefon satelitarny. Duchowo wspierała mnie rodzina, przyjaciele, znajomi.
– Jakie groziły panu niebezpieczeństwa? Jakie były najbardziej niebezpieczne momenty? Czego pan bał się najbardziej?
– Przeżyłem 8 sztormów. Fale miały wysokość do 9 m. Kajak jednak jest bezpieczny. Ma 7 m długości i bez ładunku waży ćwierć tony. Jest wypełniony lżejszą od wody substancją w taki sposób, że nawet przy otwartych lukach i poważnych zniszczeniach, podziurawiony nie zatonie. Ciężki element znajduje się na dole – w wodzie i dlatego nie może przewrócić się. Najbardziej niebezpieczne były spotkania z rekinami – podczas pięknej pogody. Pewnego razu chciałem popływać. Nałożyłem uprząż, przypiąłem się liną do kajaka i nim zacząłem pływać, pomachałem nogami w wodzie. Wtedy zauważyłem, że sporych rozmiarów rekin odpłynął ode mnie. Przestraszył się hałasu. To machanie nogami z pewnością uratowało mi życie. Kiedy podjąłem decyzję, że wyruszę na wyprawę, musiałem powiedzieć o tym żonie i wtedy bałem się najbardziej.
* * *
Po spotkaniu uczniowie stali w dłuuugiej kolejce po autografy słynnego, polskiego podróżnika.